Site icon Modrzewski

Dziś lokalnie, jutro globalnie czyli jak zacząć ekspansję globalną z wykorzystaniem internetu

Od jakiegoś czasu zajmuję się wsparciem i rozwijaniem polskich firm eksportowych oraz startupów. Jeżdżąc po różnych konferencjach, spotkaniach i wydarzeniach, w tych sektorach, i jestem pod ogromnym wrażeniem polskiej przedsiębiorczości i pomysłowości. Jesteśmy w ciekawym momencie, gdyż Polska przekroczyła dość ważną barierę eksportu nad importem – eksportujemy więcej niż importujemy, a świat coraz bardziej lubi towary i usługi z napisem “made in Poland’. 

Czy eksport jest możliwy tylko w dużych, tradycyjnych mediach? Nie. Wręcz przeciwnie. W obecnych czasach eksport i ekspansja globalna są łatwiejsze niż kiedykolwiek. Zastanówmy się jak i kiedy myśleć o eksporcie.

Co z tym eksportem?

W obecnych czasach, Polska i polskie firmy mogą stać się potęgą gospodarczą i globalną inwestując wysiłki i środki  tylko w dwóch obszarach:

Z wysokimi technologiami nie jest u nas jakoś super łatwo, ale jeśli chodzi o eksport nie jesteśmy na “nieznanej ziemi”. Mamy świetne przykłady polskich firm tradycyjnych, które podbijają świat w swoich sektorach – Inglot, Atlas, Santi, Wedel, Fakro, Drutex i wiele innych.

Zaczynamy także “rozpychać się w internecie”. Świetne, polskie startupy działające tylko w internecie takie jak Allani, Showroom czy Oponeo, pokazują, że świat nie jest jeszcze gotowy na polaków. Mamy świetne gry takie jak “The War of Mine” czy Wiedźmin, które także podbijąją serca graczy na całym świecie. Mamy także, takie, ciekawe aplikacje jak Listonic czy np. grę Landlord 2, które atakują rynki zagraniczne i świetnie sobie radzą w opiniach graczy i użytkowników.

Czemu eksportować się opłaca?

Są dwa, proste argumenty nie do podważenia. Jest nas “tylko” niecałe 40 mln (z 7mld ludzi na świecie łatwiej jest znaleźć zadowalającą grupę klientów oraz siła nabywcza w wielu krajach jest większa niż nasza. No i zazwyczaj lepiej sprzedawać w Euro lub dolarach niż w złotych 😉

Czemu przez internet?

Fenomenu internetu nie trzeba tłumaczyć, jednak fenomen internetu w aspekcie eksportu już nie jest tak jasny, dla wielu przedsiębiorców. Z kolei, internet daje ogromne możliwości badania i penetracji rynków bez wielkiego ryzyka, co ułatwia próby i same działania związane z nowymi rynkami.

Czas ekspansji diametralnie się skrócił. Patrząc, na przykład, na firmę hotelarską Hilton. Ponad 24 lata zajęło jej wyjście poza swój własny rynek. To samo firmie Airbnb udało się, w niespełna, rok. Wszystko to tylko dzięki internetowi, który pozwala każdej firmie w każdym momencie ruszyć po globalny rynek.

Dodatkowo przewidujemy, że do 2020 roku wszyscy na ziemi będą mieli dostęp do internetu. Ambitne, ale możliwe 🙂 Lepiej być gotowym.

W jaki sposób przygotować i przeprowadzić ekspansję na rynki globalne?

Aby stać się eksporterem nie wystarczy tylko chcieć. Mimo, że jest to teraz dużo prostsze niż jeszcze parę late temu, musimy wykonać pewne kroki, aby nasza operacja się udała.

To, co musimy zrobi, aby efektywnie wykorzystać internet w ekspansji, to przejść 3 kroki do efektywnego wykorzystania potencjału eksportowego naszych produktów lub usług:

  1. Planowanie
  2. Działanie
  3. Rozwój

Już samo planowanie może pochłonąć masę czasu i środków. Rzeczywiście tak było. Obecnie, dzięki internetowi, mamy całą masę ciekawych narzędzi, które mogą pomóc nam skutecznie zbadać, zaplanować oraz przeprowadzić działania pozwalające na ekspansję na nowe nowe rynki.

Zobaczmy co mamy do dyspozycji pod ręką i możemy wykorzystać w tych trzech obszarach, w większości, za darmo.

Poniższy schemat może być inspiracją w jaki sposób rozpocząć działalność eksportową przy wykorzystaniu potencjału internetu, bez niepotrzebnego ryzyka oraz dużych nakładów środków. No więc do dzieła!

Planowanie

Dobry plan to podstawa. Rozeznanie na jakie rynki warto wchodzić z naszym produktem a na jakie nie. Od czego zacząć i w którą stronę iść. Bywa, że tego typu analizy, nie tylko, są kosztowne, ale często bywają nietrafione ze względu na różne metodologie i źródła danych.

My możemy jednak skorzystać z wiarygodnego i darmowych źródeł internetowych. Z takich samych narzędzi korzystały i korzystają firmy, które współpracują z Google na kilku rynkach. Zacznijmy od początku.

Rynki – jeśli wchodzić to na jaki rynek?

Czy są rynki, które wykazują większe zainteresowanie naszymi produktami? Od jakich rynków warto zacząć ekspansję? Na to pytanie może odpowiedzieć nam narzędzie Global Market FinderSprawdźmy jak ono działa na przykładzie produktu jakim są drukarki 3d.

Narzędzie GMF automatycznie przetłumaczy zapytanie w naszym języku na inne języki i wskaże w jakich krajach było zainteresowanie danym produktem w wyszukiwarce – skala zapytań, konkurencji oraz inne popularne hasła.

Możemy wybrać dowolne rynki, regiony.

Mamy pierwsze dane. Jeśli wchodzić to na rynki, które wykazują duże zainteresowanie produktem czy usługą, którą oferujemy. Oczywiście na takich rynkach może być większa konkurencja, ale także łatwo będzie przeprowadzić testy czy nasz produkt w ogóle może się przyjąć (więcej o testach rynku w części „Działanie”) oczywiście warto też poszukać rynków wchodzących i także je wziąć pod uwagę, bo mogą być łatwiejsze do wejścia i budowania pozycji firmy. I tu właśnie przydatne jest kolejne narzędzie – Google Trends.

Analiza trendów

Analiza trendów najłatwiejsza i najbardziej wiarygodna może odbywać się poprzez znane, wielu osobom, narzędzie Google Trends. Analiza zachowań użytkowników w wyszukiwarce bardzo często jest ściśle powiązane z zachowaniami ludzi w realnym świecie. Stąd wykorzystanie tych danych zazwyczaj jest efektywne biznesowo i prawie każda duża firma korzysta z nich na co dzień. 

Jak wygląda sprawa trendów wyszukiwani na nasze produkty względem konkurencji? Czy istnieją sezony? Kiedy warto rozpocząć promocję? To wszystko możemy wyczytać z narzędzia Google Trends.  

Warto pamiętać o zasadach działania tego narzędzia. Nie wyciągajmy zbyt pochopnych wniosków. To nie są dane bezwzględne i odnoszą się do zaznaczonych regionów. Tak samo jeśli sprawdzamy np. popularność zapytania „pizza” vs „naleśniki” to w zapytaniu „pizza” także będą mieścić się takie zapytania jak „pizza portal” oraz „pizza hut”, które to nie są stricte zapytaniami o potrawę i mogą być stymulowane reklamą, a nie trendem samym w sobie. 

W tym przypadku, nie biorąc pod uwagę tych szczegółów, możemy wnioskować, że pizza jest bardziej popularna niż naleśniki a tak nie jest. Naleśniki są najbardziej popularną potrawą w wyszukiwarce, w Polsce ;).

Polecam dokładnie zapoznać się działaniem tego narzędzia, w pomocy, zanim zaczniemy latać po firmie z jakimś “odkryciem roku” ;) 

Dodatkowa myśl. Mimo, że czasem popularność słowa spada trzeba pamiętać, że bierzemy pod uwagę dane, które nie są niezależne od innych zapytań i być może jedno zapytania zmienia swoją formę w inne i spadek nie oznacza wcale spadku popularności samego trendu.

Analiza konkurencji

W narzędziu Global Market Finder oraz Keyword Planner możemy znaleźć ciekawe syngały dotyczące konkurencji. Na przykład nazwy marek, które są znane lub rosnące na rynku. O konkurencji także powie nam dużo narzędzie podglądu reklam( Adpreview tool).

Jeśli już wybierzemy lokalizację do podboju, możemy podejrzeć jakie firmy operują na naszym przyszłym rynku. Warto odpytać narzędzie na najpopularniejsze frazy z poprzenio omawianych narzędzi, aby potwierdzić jaki jest  ”zasięg” naszych przyszłych konkurentów.

Jeśli już będziemy prowadzić działania reklamowe, informacje o konkurencji dostępne są także na konie AdWords w dziale „insights”

Jeśli już mamy firmy, które potencjalnie są naszymi konkurentami. Chcielibyśmy się dowiedzieć czy to poważny gracz, jak długo jest na rynku, czy ma ustabilizowaną pozycję w internecie, z jakiś kanałów korzysta w kwestii pozyskiwania ruchu. Dość popularnym narzędziem jest SimilarWeb , które pozwala nam ocenić ilość ruchu na stronie wybranych domen oraz wiele innych danych takich jak źródła ruchu oraz ich procentowy udział w całości ruchu. Wystarczy wpisać domenę i mamy dane. 

Polecam porównać sobie informacje o swojej firmie z Google Analytics i Similarweb i samemu wyciągnąć wnioski na temat poprawności i dokładności danych dla innych firm.

Inne sygnały

Jeśli analizujemy konkurencję warto także zwrócić uwagę na to co, w ogóle, pisze się o danych firmach w internecie. Czy są to firmy dojrzałe, czy mają silną pozycję na rynku, czy mają może finansowanie, które pozwola im na agresywną strategię reklamową. Wszystkie te informacje są zazwyczaj na pierwszych kilku stronach wyszukiwania Google. Wywiad gospodarczy nie jest potrzebny 😉

Działanie

Jeśli jesteśmy w tym miejscu, to znaczy, mamy już obraz konkurenci i rynku, na który/e planujemy ekspansję. Tutaj znowu, internet pozwala nam na łatwe i bezpieczne „wejście” i zbadanie rynku metodą własnych doświadczeń. To co zazwyczaj rekomenduję klientom to testowanie rynku przy pomocy kampanii AdWords. Jest to najbezpieczniejsza i najłatwiejsza forma penetracji rynku i jego finalnej oceny. W tym momencie musimy zastanowić się jak precyzyjnie przeprowadzić nasze testowe kampanie, aby dały one jasne rezultaty. Na co musimy przede wszystkim zwracać uwagę?

Do kogo kierujemy kampanię?

Pytanie może wydawać się głupie bo znamy swoich klientów (grupę docelową) – teoretycznie. Być może wiemy jaki jest profil klienta, ale często nie zwracamy uwagi na jego “fazę życia” z naszą firmą, produktem lub usługą. Co to oznacza w praktyce?

Każdy klient zawsze przechodzi przez wszystkie powyższe fazy – od uświadomienia sobie istnienia produktu, potrzeby do wyboru dostawcy i zakupu. Jeśli będziemy kierować przekaż z fazy „zakupu” do osób, które są w fazie „świadomości” to szans na zakup raczej nie ma. Po prostu użytkownik nie jest jeszcze gotowy do zakupu. Każda faza powinna mieć własną kampanię z innym celem. Nie oczekujmy zakupu naszego produktu w fazie „Świadomości”, ale realizacji zupełnie innych celów – np. budowania relacji i zaufania. Jeśli zrealizujemy oczekiwania użytkownika zgodne z jego fazą, mamy duże szanse, że właśnie u nas na końcu dokona zakupu. I nie będzie kierował się tylko ceną.

Nie możemy oczekiwać tych samych zachowań od wszystkich, naszych potencjalnych klientów na rynku. A tak, niestety, bardzo często dzieje. Większość reklamodawców oczekuje takiej samej efektywności (pod względem przychodów) w każdej fazie zakupowej, co jest niemożliwe.

Wszystko jest OK dopóki ostatnia faza “Zakup” jest w stanie „zarobić” na wszystkie inne i całość działań „się nam spina”. Gorzej jeśli pojawia się sensowna konkurencja i całość działań zaczyna, w sumie, przynosić straty. Nie trudno o taki scenariusz bo, zazwyczaj, większość wyświetleń i kliknięć odbywa się w fazach innych niż faza „Zakup”, w ktorej znajdują się już gotowi do transakcji użytkownicy. 

Cele kampanii a faza ścieżki zakupowej

Każda zidentyfikowana, przez nas, faza ścieżki zakupowej powinna mieć inne cele biznesowe. Czy jeśli ktoś wyszukuje hasło „3d printers wikipedia” to  oznacza, że jest gotowy do zakupu takiej drukarki czy raczej dopiero zaczyna dowiadywać się o co chodzi? Pamiętajmy, że użytkownicy w wyszukiwarkach identyfikują się sami w jakiej fazie się znajdują po wpisanych zapytaniach i z tego względu mamy dość łatwe zadanie. Szkoda, że tak mało firm wykorzystuje ten fakt. 

W każdym przypadku, niezależnie od wyboru faz, w które celujemy oraz grup docelowych, możemy wybrać dwie strategie podejścia do nowego rynku.

Każda z nich ma swoje plusy dodatnie, ale każda ma pewne plusy ujemne.

Strategia “szeroko – wąsko”

Wykorzystując strategię “szeroko – wąsko” naszym głównym zadaniem jest jak najszerszy zasięg rynku docelowego. Warto w tym celu wykorzystać chyba dwa, w tej chwili, najbezpieczniejsze narzędzia reklamowe (pod względem kontroli zasięgu i budżetu) – Google AdWords oraz Facebooka.

Z reguły strategia zaczyna się od bardzo szerokiego zasięgu w celu znalezienia wszystkich sygnałów, a w miarę prowadzenia kampanii, bardzo intensywne optymalizowanie działań i zawężanie zasięgu w kierunku znalezienia punktu największej efektywności pomiędzy zwrotem z inwestycji a potencjałem kampanii. Sama zasada i strategia jest dość prosta i jedyną „sztuką” tutaj jest odpowiednia dynamika procesu optymalizacyjnego, która pozwala na minimalizowanie kupowania nieopłacalnego ruchu.

Korzyścią niewątpliwą jest tutaj agresywne „atakowanie” rynku. Co z jednej strony pozwala nam zdobyć duży zasięg, dowiedzieć się o możliwościach rynku, szybko znaleźć najbardziej opłacalne i nieopłacalne źródła oraz nie dać zbyt dużo czasu konkurencji na reakcję.

Pewnymi zagrożeniami, w tej strategii, jest ryzyko dużych wydatków i utrata, w pewnym sensie, kontroli nad budżetem przy nie zbyt sprawnej optymalizacji. Na pewno nie jest to strategia odpowiednia na mniejszych graczy, którzy nie są w stanie pozwolić sobie na odważne ruchy w kierunku ekspansji na nowe rynki. W tej strategii potrzebna jest jednak pewna odwaga biznesowa. Lubię tą strategię zgodnie z zasadą (cytując klasyka)- “Kto gra grubo, wygrać musi”. 😉

Strategia “wąsko – szeroko”

Zdecydowanie rekomendowana przeze mnie strategia wszystkim mniejszym i średnim firmom. Głównie z uwagi na dość duże bezpieczeństwo finansowe.

Strategia polega na bardzo wąskim wyborze, tylko najlepszych, fraz (słów kluczowych) lub grup docelowych (wg naszej wiedzy historycznej, doświadczenie, itp.), analizę ich zachowań i stopniowe rozszerzanie działań, aż dojdziemy do progu opłacalności (tutaj o tym jeszcze później). Jeśli już rynek zostanie przez nas, w jakiś sposób, rozpoznany na tym poziomie i poczujemy się pewniej, dopiero wtedy „idziemy na całość” i „atakujemy wszystkim co mamy” ;).

Zagrożeniem jest przede wszystkim brak trafienia w grupę docelową, która może być nieco inna niż ta, wynikająca z naszych dotychczasowych doświadczeń. Brak czasu i środków na pewne testy rynkowe co często kończy się decyzją o zakończeniu ekspansji jeszcze przed jej prawdziwym rozpoczęciem oraz zebranie błędnych doświadczeń.

Innym zagrożeniem jest także, w jakiś sposób, „odsłonięcie się” i pokazanie naszego zainteresowania danym rynkiem innym graczom – konkurencji. Ci co mają pewne pojęcie o walce, czasem lepiej uderzyć z zaskoczenia i zaliczyć od razu knockout niż wypinać klatę, prężyć muskuły i czekać, aż ktoś weźmie kija i nam dołoży. To nie działa, zwłaszcza, dla mniejszych 😉 Oczywiście czasem, po prostu, przy małej akcji może nas nikt nie zauważyć i zignorować – “Słoń nie zawsze boi się myszy bo nie zawsze ją zauważy”.

Nie można także nie wspomnieć o kwestii czasu. Im dłużej trwa wchodzenie na rynek tym więcej czynników może się zmienić. 

Mimo tego wszystkiego często strategia jest jedyną słuszną i zrobiona mądrze i w zaplanowany, skoordynowany sposób, może zamienić się w bardzo ładnie udane wejście na nowy rynek.

Rozwój

Faza rozwoju to faza kiedy już nam się powiodło i wiemy, że rynek jest warty zachodu, mamy już przyczółki i zaczynamy teraz „szturm generalny”. Do tego potrzebna nam jest zazwyczaj cięższa artyleria. Tutaj zazwyczaj przychodzi czas na większe ustabilizowanie pozycji poprzez zwiększenie świadomości marki oraz dotarcie do takich grup docelowych, które nie zareagowały na nasze wcześniejszej działania. Świetnym narzędziem do tego jest Youtube (+jego remarketing) oraz inne formy reklam z poletka bardziej „brandowego” niż „performance’owego”.

Budowanie dużej grupy odbiorców reklam wideo daje podobny efekt do reklam typowo TV, jednak mamy jeszcze jeden bonus w postaci potężnej bazy remarketingowej, którą możemy ponownie wykorzystać w obrębie sieci GDN, ze specjalnym przekazem dla tych, którzy zapoznali się z marką na YT.

W fazie rozwoju jest także czas na szersze zaistnienie w całym internecie, nie tylko wyszukiwarce. Wiedząc, że rynek jest dla nas odpowiedni (z fazy działania i planowania) powinniśmy także zacząć działać nie tylko w obrębie „odpowiedzi na potrzebę (czyt. Wyszukiwanie”) , ale także tworzyć potrzebę i kreować popyt poprzez reklamę typu display (zarówno tekstową i graficzną). Możemy do tego wykorzystać sieć reklamową GDN bo jest łatwa do wykorzystania – używamy tego samego interejsu co w przypadku wyszukiwarki, oraz możemy wykorzystywać „bezpieczną” formę rozliczeń czyli CPC (płacąc za kliknięcie a nie wyświetlenie).

Oczywiście istnieje wiele innych możliwości reklamowania się w sieci i istnieje wielu innych dostawców miejsc reklamowych oprócz sieci reklamowej Google (GDN). Z tym, że na nowych rynkach, dużo łatwiej nam będzie przekonać się do tej formy reklamy (display) wykorzystując znane nam narzędzie i nie martwiąc się o poznawanie nowych zasad, form rozliczeń i podpisywania umów z innymi dostawcami na początku naszej działalności na nowym rynku. Zwłaszcza, że sieć GDN jest jedną z największą sieci reklamowych na świecie i jej zasięg zadowoli większość reklamodawców. 

O jednej ważnej rzeczy warto wspomnieć, przy okazji reklamy wideo i display. Zanim zaczniemy inwestować reklamę tego typu, warto przygotować się do możliwości policzenia jej prawdziwej efektywności. Do tego niezbędne będą takie narzędzia jak Google Analytics i jego raporty MCF – Scieżek wielokanałowych, z których będziemy wstanie wnioskować faktyczny (lub przynajmniej bliższy prawdzie) wpływ reklam na finalne konwersje.

Wielu reklamodawców oczekuje bezpośredniego efektu z wykorzystywanych źródeł ruchu w postaci konwersji. Jednak ścieżki klientów do zakupu bywają bardziej skomplikowane i na konwersję (ostateczny zakup albo wykonany inny cel) „pracuje” wiele źródeł i urządzeń. Jedne źródła otwierają ścieżkę, inne wspomagają, a jeszcze inne kończą. W przypadku reklamy typu wideo i display musimy spodziewać się, że są to źródła, które bardzo często najlepiej sprawdzają się w momencie otwarcia ścieżki i asystowania innym źródłom do konwersji. Stąd jeśli oceniamy takie źródła tylko przez pryzmat konwersji – czyli jako źródła finalizujące ścieżkę (z ostatniego kliknięcia) , możemy nieprawidłowo ocenić jego prawdziwą wartość dla naszego biznesu.

Dzieje się tak często, także, ze względu na trafianie w inne fazy życia klientów, o których była mowa wcześniej. Wiele osób, które trafia na reklamę w obrębie sieci reklamowych, może nie być w fazie zakupowej. Być może nie zna produkty, nie jest świadoma potrzeby i stąd nie jest to absolutnie czas na zakup i konwersję. Ale to nie oznacza, że reklama ta jest nieefektywna.

Należy także zwracać szczególną uwagę w przy wyborze narzędzi reklamowych do odpowiednich faz, gdyż ich efektywność bywa różna dla różnych faz

Analiza świadomości marki

W tym miejscu, warto też zwrócić uwagę na budowę świadomości marki na nowych rynkach. Wszystkie nasze działania powinny się na to przekładać w czasie. Można łatwo to sprawdzić w narzędziu Google Trends wybierając odpowiedni rynek i przedział czasowy oraz nazwy marek.

Optymalizacji ciąg dalszy

Ważnym elementem każdego etapu rozwoju jest optymalizacji bieżących działań. Dzięki działaniom w AdWords, możemy poznać faktyczną konkurencję, z którą przychodzi nam konkurować.

Możemy na bieżąco optymalizować i odkrywać słowa kluczowe, dzięki Raportowi Wyszukiwanych Haseł oraz czasu i miejsc, które są dla nas najbardziej efektywne. Większość z czytelników zna kwestie optymalizacji i każdy ma na to swoje sposoby i strategię. W tym artykule chcę jedynie zwrócić uwagę na rzeczy najważniejsze dla samego etapu wchodzenia na rynek.

Przy okazji omawianej fazy zazwyczaj bardzo szybko przychodzi czas na poważną dyskusję na temat optymalizacji działań we wszystkich naszych kanałach czyli o optymalizacji całej strategii. W tym momencie zaczynamy się poważniej przyglądać zwrotowi z inwestycji i długofalowym korzyściom płynącym z obecności na nowym rynku.

W tym miejscu należy zwrócić szczególną uwagę, że dwie kwestie mają baaaardzo poważny wpływ na konkurencyjność i budowanie trwałej pozycji na rynku. Pierwsza to odpowiednia kalkulacja zyskowności pozyskiwanych klientów, a druga to odpowiednie zarządzanie budżetem.

W pierwszej kwestii wdrożenie filozofii Życiowej Wartości Klienta (LTV) może dać nam, nie tylko trwałą przewagę ale pozwoli także na pozyskiwanie tylko tych klientów, którzy będą generować nam zyski w dłuższym okresie. O filozofii LTV pisałem wcześniej i zachęcam do tej lektury.

Druga kwestia to odpowiednie zarządzanie budżetami. Uważam, że nie ma bardziej efektywnej optymalizacji pod względem efektów jak odpowiednie lokowanie budżetów w obszary o największej rentowności (kłania się tutaj kwestia atrybucji oczywiście).

W połączeniu LTV i odpowiedniej alokacji budżetu mamy dużą szansę na efektywny wzrost w kierunku budowania trwałej przewagi konkurencyjnej.

Podsumowanie

Znowu gratuluję tym, którzy tu dotarli 😉

Wyszedł trochę długi artykulik, ale temat uważam za dość istotny bo export to nasza jedyna szansa ( no może jedna z dwóch ) na drugie Stany : -). Oczywiście opisany przeze mnie schemat to jedynie ramy i istnieje wiele szczegółów i tam tkwi, jak zawsze, diabeł. Moim zamysłem było pokazanie chociażby możliwości jakie dają nam darmowe narzędzia do badań i analiz oraz, że ekspansja na nowe rynki (globalna) to już nie jest płynięcie statkiem pół roku w jedną stronę i jedzenie cebuli, żeby zęby nie wypadły. Teraz ekspansji dokonuje się z domu lub biura przy pomocy kliknięć popijając wszystko whiskey z lodem albo dobrym winem 😀

Wybaczcie humor ale pora już taka, że nie kontroluje tego 😉

PS Google Polska stworzyło eksperymentalną komórkę, w której obecnie jestem, do rozwoju i wspierania firm planujących (lub zajmujących się) eksport lub będących startupami nastawionymi na globalny rynek. Jeśli pracujesz w takiej firmie i poważnie myślisz o eksporcie, a chcesz uzyskać dedykowaną i bezpośrednią pomoc zespołu Google w planowaniu ekspansji, analizach i doradztwie marketingowym, napisz do nas na adres PolskiEksport@google.com. 

 

Exit mobile version